Monika, Ewa, Angelika, Radzio przez bliskich zwany „Kedrolem”, czy też Przemo - nie mieli jeszcze nawet dwudziestu lat, gdy śmierć wyrwała ich spośród nas. Pozostałym – Emilii, Dorocie, Darkowi, Szymonowi czy Tomkowi, też dopiero było na świat. Mieli radość w oczach, swoje plany, marzenia i chęć ich spełnienia. Cóż więc takiego się stało, że nie ma ich dziś z nami? Czego im zabrakło? Rozwagi, chwili skupienia, a może zwykłego doświadczenia, które niesie z sobą życie? Zbyt wiele zaś w nich było przekonania, iż wszystkich może spotkać nieszczęście, tylko nie ich. Zbyt wiele wiary, ufności w swoją szczęśliwa gwiazdę, która miała im przyświecać...
Franciszkanin, Ojciec Michał Socha, nasz człowiek z Aleksandrowa w gminie Wapno, wstąpił do Zakonu Franciszkanów przed dwudziestu laty. Mówi, że zafascynowała go postać św. Franciszka. W służbie tego zakonu przebywa dziś na placówce w Bridgeport, w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Przyjeżdża do Polski na urlopy, aby naładować akumulatory do dalszej pracy. Polska, oprócz tego, iż jest jego ojczyzną, jest też krajem ludzi o wielkich sercach, ludzi prawdziwej, niczym nie skrępowanej wiary w Boga. Przyjeżdżając do kraju, stara się jak najczęściej uczestniczyć w różnych formach pielgrzymowania, wędrówki do Matki Boskiej, którą rozpoczął jeszcze w roku 1990.
Mówi: „Uczestniczyłem w Wapnie, w pogrzebie młodego chłopca... widziałem rozpacz jego rodziców. Zadawałem sobie pytanie, jak długo jeszcze będą te tragedie w Wapnie?
Za każdym razem, kiedy tu jestem, to ktoś ginie...kolejna tragedia” Niewątpliwie, ostatnie kilka lat w naszej gminie pisane było ręką Kostuchy, która wyciągała swoje ramiona po kolejne z młodych istnień. Czyż więc zdziwienie może budzić fakt, iż ojciec Michał wykorzystując chwilę swojego urlopu, postanowił zorganizować to, co zawsze było jemu bliskie – pielgrzymkę, mającą charakter „Marszu Żywych” dla uczczenia ofiar wypadków samochodowych i innych tragicznych wydarzeń, które pochłonęły istnienia młodych ludzi z terenu gminy Wapno. Taka pielgrzymka miała miejsce w dniu 14 września br. Parafia p.w. Św. Barbary w Wapnie, podjęła się jej organizacji, obierając sobie za cel pielgrzymowanie do Sanktuarium Krzyża Świętego w Kcynii, na uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego.
Krótki czas jaki był na realizację, budził wątpliwość – czy dzieci, młodzież i dorośli podejmą trud pielgrzymowania? Okazało się, że obawy były płonne.
Ks. Adam Dyderski, proboszcz wapieńskiej parafii żegnając wczesnym rankiem, ponad
70-osobową grupę pielgrzymów z Wapna, odezwał się do nich tymi słowy: „Wyruszacie do Sanktuarium Krzyża Świętego, aby tam polecać Bogu własne sprawy i innych. Nie zapominajcie o naszej parafii, o potrzebach kościoła i całego świata. Nie zapominajcie o tych, którzy odeszli spośród nas w sposób błyskawiczny, gwałtowny, którzy potrzebują i oczekują naszej modlitwy i pamięci. W sposób szczególny tych, których imiona niesiecie wypisane na tablicach...polecajmy ich miłosierdziu bożemu. Niech będzie to błogosławiony czas wewnętrznej odbudowy i duchowego odrodzenia...”
Wyruszyliśmy więc w kierunku Kcynii, gdzie w wielkim ołtarzu kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny znajduje się figura Pana Jezusa Ukrzyżowanego, posiadająca cudowną moc uzdrawiania ludzi. Jeden cud był się już jednak dokonał... Wyruszyliśmy, pomimo obaw, tłumnie - świadomi celu w jakim idziemy. Na zadane pytanie do młodzieży: Dlaczego tutaj idziecie? Odpowiedzieli chórem: Bo chcemy! Ojciec Michał dopowiadał: Jest poranek, może niektórzy są zaspani, ale z biegiem czasu i upływem kilometrów, będzie coraz więcej w nas siły, energii i radości... Idziemy do Sanktuarium Krzyża Świętego, gdzie dziś wiele radości może nas spotkać...”.
Pielgrzymując, wzrokiem ogarnęliśmy wapieński cmentarz, miejsce wiecznego spoczynku większości tych, których tabliczki z imionami widniały w dłoniach wapieńskiej młodzieży.
Zatrzymaliśmy się na chwilę, na czas niezbędny na zapalanie i złożenie zniczy w miejscach tragedii, na trasie przemarszu pielgrzymki. Pojawiły się w oczach łzy, może niektórych naszła chwila refleksji, wspomnień...
Ojciec Michał mówił: „Robimy tę pielgrzymkę dla młodych ludzi, którzy tu idą... dla żywych. Dla młodzieży, która niedługo weźmie do ręki prawo jazdy, której rodzice będą dawać, kupować samochody...”
Doszliśmy do Kcynii, która powitała nas słońcem... Doszliśmy, jak nam podobne grupy pielgrzymów, które docierały jeszcze po nas na odpustowe uroczystości. Później była Droga Krzyżowa na Kalwarii i msza św. Nie wnikaliśmy w intencje innych pielgrzymujących grup. Nasza była jasna – modliliśmy się o życie wieczne dla tragicznie zmarłych, a także o Ducha Roztropności i Rozwagi dla młodych ludzi, wchodzących dopiero w dorosłe życie. Wielu z nas, modliło się też zapewne za duszę małej Natalki, która odeszła od nas w przededniu pielgrzymki. Była pięknym, roztańczonym, pełnym słońca i radości motylkiem. Życie motyli, nawet tych najpiękniejszych... trwa jednak tak krótko.
Organizatorzy pielgrzymki składają wyrazy szacunku i podziękowania pod adresem ludzi dobrej woli i instytucji, którzy swoim zaangażowaniem w jej przygotowanie i oprawę, sprawili iż mogła się ona odbyć i osiągnąć zamierzony cel.